sobota, 7 września 2013

Wyszedłem z siebie, jeszcze nie wiem jak.

Sny kontrolowane a wyjście z siebie. Kto chce niech się śmieje. Dziś w śnie odwiedziłem plac, który widzicie na screenie. Zazwyczaj gdy śnię to kreuję swój własny świat tak jak mi się podoba. Dziś znalazłem się w tym miejscu. Jeszcze nie wiem dokładnie w jaki sposób, lecz wszystko było bardziej realne. Stanąłem przed tablicą z adresem ulicy i starałem się zapamiętać. Podobno czytanie w snach idzie bardzo opornie i to prawda skupić się nad adresem jest cholernie trudno. Chodząc tak jakiś czas postanowiłem to zapamiętać szukałem tabliczki z wielkimi literami, gdy ją znalazłem głośno powtarzałem adres aby gdy się obudzę sprawdzić czy istnieje. Jakiś gość(?) poprawił mnie jak to się czyta i odszedł a ja, i tak nie spamiętałem wymowy ale literki NEUNER CYRKIEL łatwiej było zapamiętać cyrkiel niż Zyrkiel. Zapamiętałem szczegóły takie jak brama z orłem przed, którą stałem dość długo czy ulice w pobliżu. Był poranek a dodam, że śniłem przed godziną ósmą. Obudziłem się, odpaliłem kompa i zabrałem się za poszukiwania. Google znalazł ulicę, patrząc na mapę jeszcze nie dowierzałem. Widząc parki w pobliżu pomyślałem, że to to miejsce ale czy na pewno niedaleko wyjścia z jednego z budynków jest taka brama jak mi się śniła. Zacząłem wertować wszystkie panoramy w okolicy na mapie. I proszę jest i brama przez którą przechodziłem. Wyjście z ciała duchem jest możliwe, tylko teraz nie zmarnować tej zdolności... Niektóre książki mówią, że od podróży do czytania myśli jest mały kroczek. Tylko jak to jest czytać myśli ludzi? Jest wyzwanie na które zawsze znajdę czas. Sen to podstawa a ja zawsze chciałem zwiedzać świat.
PS wszedłem do jakiegoś domu aby sprawdzić czy się da, za zbite coś z kwiatem i zawinięty dywan przepraszam, potknąłem się.


piątek, 6 września 2013

Piątek

Co napisać w piątek. Normalni ludzie imprezują w piątkowy wieczór. Nie ja, ja dziś zbieram siły po całym tygodniu. Cieszę uszy muzyką płynącą z głośników w mym pokoju, coś czego mi brakowało od tygodnia. Codziennie tylko praca i praca. Pobudka o 4:45 a ostatnio sam się budzę już o 4:15. nie wiem co mam ze sobą robić w nocy. Wstaję siadam na łóżku i wyczekuję budzika w telefonie. Wybiegam z domu nie jedząc śniadania. Później od 5:55 przed komputerem w pracy zbieram się do śniadania które wypada mi jakoś około godziny 13 bo jakoś wcześniej nie odczuwam głodu, a nawet jeśli nie odczuwam to jem z przymusu bo chyba trzeba coś jeść. Siedzący tryb pracy do tego stres z goniącymi terminami oddania dokumentacji. Jeszcze daję radę. Tylko czy tego chcę czy chcę takiej pracy w której żyję. Poznałem w niej wielu wspaniałych ludzi. Pracuję od niedawna ale po 10h dziennie z jedną ekipą tworzy z nas rodzinę. Może zbyt szybko pochodzę do tego z takim słowem "rodzina" po prostu chcę wyrazić, ze jesteśmy an siebie skazani i lepiej się dogadywać. W pokoju mamy ludzi naprawdę zajebistych i uśmiechniętych. Z moich obserwacji wynika, że jestem w najlepszym zespole co bardzo mnie cieszy. Uczę się swoich obowiązków w miarę szybko jak to jest naprawdę nie wiem. Jeszcze nie zawaliłem żadnego zadania, może przez ograniczoną odpowiedzialność która zostaje nałożona na mnie przy wykonywaniu danego zadania. Początki są trudne, ale wszyscy pomagają abym w miarę szybko sam zaczął ogarniać. Od wczoraj mamy nowego. Dziś to ja pomagałem przy czymś gdy ten nie wiedział co i jak a ja bylem w stanie pomóc. To fajne uczucie móc się wykazać. Praca a kontakty międzyludzkie. Praca jest czasem stresująca, ale to nic. Wychodząc z niej uczę się zapominać o wyzwaniach, które to mam zaplanowane na dzień. Moja ukochana ma mi czasem za złe, że nie dzielę się tym co u mnie w pracy. Jedyne o czym wspominam to relacje z kolegami z firmy. Uciekam jak się da od tematów, które mnie denerwują, po pracy odpoczywam, oczyszczam umysł i przechodząc przez bramę po swojej zmianie mówię sobie, wszystkie zmartwienia zostawiam tam gdzie ich miejsce wrócę do nich następnego dnia i je pokonam. Przekraczając bramę w mych myślach jest już tylko Ona. Uśmiech wita na mej twarzy gdy pomyślę sobie o naszym spotkaniu. Każdego dnia rozgrzewa mnie coraz bardziej, jest moim Słońcem an niebie i powoduje, że coraz bardziej ją kocham, tak jak słońce z każdą chwilą sprawia, ze nasza skóra jest coraz bardziej brązowa. Dziś pojechała do siebie do domu do rodziny, ja do siebie. Spotkaliśmy się na 30minut po naszej pracy, wsiadła w pociąg a ja już zacząłem tęsknić. tak jak skóra musi odpocząć od promieni słońca tak my musimy złapać oddech, później spotkania są bardziej. Hehehe no są bardziej :) Dom, a w nim to co zawsze nuda. Jutro zabiorę się za ogarnianie tego co nabałaganiłem przez tydzień. Może i mam kupkę ciuchów do prania na podłodze, ale w jednym miejscu. Posprzątam i zabiorę się za siebie. W tygodniu po pracy biegam po 20 minut. Nie jest to dużo, ale po całym dniu siedzenia na dupsku to już jest wystarczająca dawka ruchu zapobiegająca zawałowi. A o kondycję trzeba dbać aby być wstanie, wstanie dojść rano, rano na przystanek. Jak wspominałem, jutro pranie i pisanie. Pora napisać list, a może uczynię to jeszcze dziś. Wieczorem się lepiej myśli... Taaak to jest myśl, zatem łapię się za pióro.
Pozdrawiam :)
PS niech nigdy praca nie przysłania Wam życia

wtorek, 3 września 2013