niedziela, 23 grudnia 2012

Złamałem nogę



Droga do kościoła ze schodu na zachód po południowej stronie ściana lasu skutecznie broniąca drogę przed promieniami zimowego słońca. Lód na tej drodze przy lesie utrzymuje się do późnej jesieni jeśli warunki pogodowe sprzyjają. Na normalnych drogach suchutko a tam ślisko i niebezpiecznie. Wracając z kościoła który postanowiłem odwiedzić po uśrednieniu ośmiu latach zacząłem się obawiać o to abym nie upadł na dupę albo nie połamał nóg.  Los jest jednak przebiegły i zachwiałem się na nierówności. Taak złamałem nogę, kiedyś skacząc na spadochronie. Dokładniej wylądowałem pięknie, Tylko akurat nogą w kretowisko i podmuch wiatru po wylądowaniu pociągnął mnie w taki sposób, że kość pękła wzdłuż. Wtedy o złamanej nodze napełniony adrenaliną dokuśtykałem do samochodu. Dziś złamanie mnie ominęło. Dostałem drugą szansę i postanawiam ją wykorzystać, chodząc do kościoła drogą równoległą oddaloną o trzydzieści metrów. To przekłada się na czterdzieści metrów droższą drogę, w moim przypadku, ale i bezpieczniejszą. Może czasem warto zrezygnować z przyzwyczajeń dla lepszego zdrowia ciała i ducha? Poświęcić tę odrobinę czasu na dłuższą drogę. Nadchodzą święta i życzę wam chwili na to zastanowienie się  nad wyborem drogowskazu życia. Poza tym zdrowia, szczęścia w miłości i motywacji do działania. Zastój cofa nas każdego dnia. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz