czwartek, 11 października 2012

Fotki z przeszłości - Rozdział pierwszy cały


Gwoli wyjaśnienia to tylko "szkic"


.
.

-Atanael skąd masz te zdjęcia? – Doszedł do mnie jej miły głos zasnuty poranną chrypką.
-Jakie zdjęcia, kochanie?- Zerwałem się z łóżka i ruszyłem w stronę jej głosu. Przechodząc przez korytarzyk łączący sypialnię z pokojem dziennym mogłem się tylko domyślać o jakie zdjęcia pyta. Wszedłem i stanąłem bosymi stopami na miękkim dywanie z wełny. Siedziała tyłem do mnie w ręku trzymała fotografie których nie chciałem jej pokazywać. Była skąpana w porannym słońcu wpadającym przez wielkie okno wschodniej ściany budynku. Odwróciła się uśmiechnęła.
- Dlaczego wcześniej mi ich nie pokazałeś? To twój tata?- zapytała wyciągając do mnie rękę z fotografią. Odebrałem zdjęcie i podałem jej rękę aby pomóc wstać, popatrzyłem na fotografię i odwzajemniłem uśmiech którym mnie obdarowywała.
-Więc to jest twój ojciec. –Stwierdziła z nutką zaniepokojenia w głosie.
-To nie jest mój ojciec. – Odpowiedziałem z smutkiem rysującym się w oczach.
-Nie rozmawialiśmy o twoim ojcu, milczałam bo nie chciałeś poruszać tego tematu. Rozumiem. Tylko widzisz… -zamilczała na chwilę – smutno mi się robi kiedy widzę, łezkę w twoim oku. –stałem jak wryty, dlaczego wyciągnęła ten karton ze zdjęciami. Był ustawiony za książkami których tematyka nie bardzo ją interesowała. Jej uśmiech splatał się ze smutkiem i wyrozumiałością. Powiem jej wszystko.
-Nie.
-Co nie?-zapytała.
-Nie mogę tak dłużej, już raz to zrobiłem. Ale ciebie tak bardzo kocham że nie potrafię dalej utajać tego wszystkiego. Jest mi z tym bardzo ciężko i nie potrafię dalej tak okłamywać. Nie ciebie.
-Ale o co chodzi? – jej twarz kreowała najgorsze scenariusze. –Jak okłamywać?
-Widzisz znamy się sześć lat, od czterech lat jesteśmy po ślubie. –milczała, nie przerwała mi, taka miała naturę. – od pięciu lat mieszkamy razem.
-Tak? Co masz mi do powiedzenia słucham? – widziałem zakłopotanie na jej twarzy, musiałem zrobić to szybko, wydusić to z siebie aby nie było jak poprzednim razem.
-Na tych zdjęciach jestem ja. – wiem zwariowałem mówiąc jej coś takiego.
-Co? Przecież widać, że to twój ojciec, jesteście tacy podobni.
-To jestem ja i nie zwariowałem, wysłuchaj mnie proszę. – ż każdym słowem byłem coraz bardziej pewny że to był błąd. Mogłem opowiedzieć coś o swym ojcu którego nie było na tych fotografiach. Mogłem, nie zrobiłem tego.
- Mów, słucham ciebie.- Widziałem jak zaczynała się gotować, nie wiem co przyszło jej do głowy ale mogłem się domyślać. Poznałem ją na jednym z castingów do mojego filmu. Była cudna, czarująca bijąca seksapilem tylko nie wiedziałem jeszcze, że jest taką wspaniałą kobietą. Ostatnio miałem casting do rozbieranych scen, mogła coś pomyśleć. Zacząłem bardzo szybko mówić.
-Na zdjęciu jestem ja, od ponad siedmiuset lat starzeję się i młodnieję.
-Zwariowałeś?- przerwała mi- Obudź się jest dziewiąta rano, sobota.
-Wiem jaki mamy dzień, wysłuchaj mnie a później zrobimy śniadanie.-niechętnie przytaknęła i usiadła na białym dywanie w siadzie tureckim, dołączyłem do niej, złapałem jej dłoń i kontynuowałem- Na wszystkich fotografiach jestem ja.
-Fotomontarze, zawsze cię to interesowało. –przerwała – zawsze miałeś bzika na punkcie komputerowej obróbki fotografii.
-O tak bzika mam. Lecz na fotografiach jestem ja nie przerabiany w żądnym programie.- słuchała i nie przerywała.- opowiem tobie historię której sam do końca nie rozumiem.
-Starzeję się i młodnieję w zależności od tego gdzie aktualnie mieszkam. A dokładniej gdzie aktualnie mieszkamy.
-Mieszkamy?
-No nie dokładnie ty i ja lecz ja i pewna kobieta, która ma ten sam problem.
-No ładnie, kobieta czego się jeszcze dowiem?
-Kobietę tą widziałem w życiu czternaście razy.
-Uuu ciekawie czternaście razy- zaczęła się denerwować- mów dalej słucham.
-Starzejemy się i młodniejemy w zależności od tego na której półkuli ziemi się znajdujemy. Pamiętasz moje gwiazdozbiory na ciele? Nie są przypadkowe. – odsłoniłem ranię na której piegi rysowały konstelację wielkiej i małej niedźwiedzicy.
-Piegi, to przypadek, a ty chyba wstałeś lewą nogą.
-Zamieniając się miejscem zamieszkania, zyskuję lata wstecz. Ona ma niebo południa na swym ciele a na jej ramieniu widnieje krzyż południa podobnie jak u mnie mała niedźwiedzica.
-No ciekawie, opowiadaj. – dodała z przekorą ale dużo bardziej wyrozumiale niż kobieta sprzed prawie czterystu lat.
-Dokładniej moje lata płyną wstecz dwa razy szybciej niż do przodu. Nie raz zastanawiałem się dlaczego mi to robi. Chce być wiecznie młoda. Dlatego nasze lata wahają się w granicy do dwudziestego do trzydziestego piątego roku życia.
- Chcesz mi wmówić, że jakaś panienka decyduje o tym ile masz lat?
-No nie do końca bo ja również mogę mieć na to wpływ.- patrzyła na mnie jakbym okazał się zupełnie kimś innym. Tak było.- Bardzo mi głupio, bo nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć. Ostatnio mam kontakt z Judytą. Tak ma na imię. Od czasu kiedy to przypadkiem natrafiła na mnie podczas castingu.
-Przypadkiem?
-Pewnie nie do końca, obecnie moje lata lecą wstecz gdyż ta dziwna równowaga została naruszona.
- Nie dobijaj mnie, ty młodniejesz, ja się starzeję, jakaś babcia jest młodsza ode mnie a ty jesteś starym dziadem, tak? Tak mam to rozumieć?  -układała sobie coś w głowie z niedowierzaniem.
-Udowodnię to tobie. –Musiałem się ogolić a zarost nie pojawiał się . Tak samo z paznokciami pozostawały tej samej długości co sześćset lat temu przysporzyło mi kłopotów. – Zabiorę Ciebie na wycieczkę, tam nie będę się golił i zobaczysz, że zarost się nie pojawia.
-Przecież ty i tak się nie golisz od trzech dni.
-Od czterech.- Poprawiłem ją.
-Ale nigdzie nie jedziemy, nie jestem pewna czy chcę. –to wydało mi się zrozumiałe, dziwne historie, bajki nie z tej ziemi jakaś nieznajoma kobieta i niebo łączące nasze ciała.
-Dobrze. –odpowiedziałem, uśmiechnąłem się i wstałem z podłogi. Udałem się wypełnić czynności związane z poranną toaletą i przygotowałem śniadanie.
-Naleśniki! -Zawołałem z kuchni.
-Dobrze!- odpowiedziała a później doszło mnie coś na kształt „dobrze dziadziusiu”?
                Nie przychodziła. Usiadłem i przyglądałem się gorącej parze kłębiącej się nad filiżanką herbaty. Zastanawiałem się czy dobrze poczyniłem. Ale jeśli powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B.
-Będzie zimna herbata! – nie odpowiedziała. Przeszedłem do pokoju w którym była. Siedziała i wpatrywała się w jedno zdjęcie. W kadrze fotografii trzymałem kija z żyłką bo w profesjonalny sprzęt nie miałem czasu zaopatrzyć się tamtego lata. Mój lewy profil i ramię z znajomą konfiguracją gwiazd zarurowały doszczętnie jej odpowiedzi. Przysiadłem obok niej i przytuliłem swym ramieniem. Zdjęła mą rękę popatrzała ma mnie załzawionymi oczami i wyszeptała.
-Mam nadzieję, że to tylko głupi żart. – milczałem chwile razem z nią złapałem jej rękę i przejechałem jej dłonią po mym ogolonym policzku na którym również pojawiły się łzy. Dotknęła mnie druga dłonią. Wytarłem jej łzę spływającą po prawym i powiedziałem łapiąc uśmiech.
-Herbata stygnie, a zimne naleśniki nie są zbyt smaczne.
                Uśmiechnęła się i wstała równo ze mną. Jedliśmy śniadanie w milczeniu, byłą godzina dziesiąta. Nagle zapytała.
-Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz.
-Bo myślałem, że razem się zestarzejemy.
-I ja odejdę z tego świata wcześniej…- milczeliśmy dalej, minęło tyle lat a ja nadal pamiętałem śmierć kobiety, którą kochałem. Sonie też bardzo kocham, to jest prawdziwa miłość ale inna od wszystkich poprzednich. Wszystkich które przytrafiły mi się przez te minione lata.
-Nie do końca jest tak jak mówisz. Mi też jest trudno z tym żyć. To jest chore.
-Chore? Tylko tyle? Nie próbowałeś w jakiś sposób dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje? – Zamilczała na chwilę łapiąc głębszy oddech- O ile tak się dzieje. – Obserwowałem ciągłe niedowierzanie z jej strony i nie mogłem nic zrobić.  Nic, bo po raz drugi zrobiłem z siebie samolubnego dupka wciągającego w to miłość mego życia, kolejną miłość mego okropnego życia.
-Myślisz, że nie próbowałem? I to nie raz. Lecz od około stu pięćdziesięciu lat nie mam na to siły. Żyję i staram się cieszyć tym życiem.
-Cieszyć? To dobrze się bawisz mówiąc mi takie rzeczy. – zawsze spokojna czasem popadająca w zdenerwowanie z poważniejszych przyczyn teraz zaczynała kipieć. Może nie rzucała przedmiotami, filiżankami czy talerzami, ale wiedziałem, że jest zła, bardzo zła lecz nadal opanowana. Zbierałem chwilę myśli.
-Bo ja cię kocham.
-Ja ciebie też. Tylko takie coś, sama nie wiem co mam myśleć. – zacisnęła wargi – Może powinnam się leczyć? – Zawsze w naszych sprzeczkach wszystko co chciała mi wygarnąć brała na siebie.
-Nie, po prostu zrozumieć, że nie mogłem cię dłużej okłamywać. Byśmy się razem zestarzeli a potem…- ugryzłem się w język.
-…potem byś patrzył jak umieram i cieszył się powracającą młodością. –dokończyła zdanie- Piękna perspektywa.
-Potem bym błąkał się po świecie starając się znaleźć choć trochę zrozumienia.
- To jak to sobie teraz wyobrażasz? – Zapytała z oczami przeszywającymi mnie na wylot.
- Muszę zatrzymać, tą całą magię. Skontaktuję się z Judytą i namówię ją do powrotu do domu. – wiedziałem, że nie będzie to takie proste ta kobieta zawsze robiła mi pod górę. Żyła dalej nie zważając na kulę przyczepioną do nogi. Na mnie uzależnionego od niej.
-Nie będzie to łatwe, jak mówiłeś.
-Wiem. –odpowiedziałem wyciągając telefon z kieszeni spodni.
Skontaktowałem się z Judytą, zamieniłem kilka zdań, absolutne minimum. Ustaliłem miejsce spotkania i uprzedziłem że pojawienie z Sarą moją żoną. Sara nie była zbyt chętna na taki wypad lecz zbytnio nie protestowała gdy ustalałem nasze wspólne spotkanie. Do późnego południa oglądaliśmy telewizję a w czasie reklam  wspominaliśmy nasze wspólne wypady na wakacje. Przyszła godzina wyjazdu na spotkanie. Ekskluzywna restauracja wybrana przez Judytę wymagała stosownego doboru kreacji w której wypadałoby się tam pokazać. Moja Tweedowa marynarka była nowa. I to tyle w kwestii mojego ubioru, bo co ja tam wiem o modzie. Sara natomiast prezentowała się prześlicznie w ciemnofioletowej sukni z wycięciem na plecach sięgającym niemalże do końca wcięcia w talii. Była prześliczna. I pewnie dlatego Judyta wybrała tą restaurację. Chciała zobaczyć  tą moją miłość życia. Wybraliśmy się na spotkanie taksówką. Dotarliśmy na miejsce, oddaliśmy płaszcze w szatni i po podpisaniu się na listę gości ruszyliśmy za kelnerem do stolika przy którym była ona.

2 komentarze: