Opuściwszy skorupkę jaja szybko nauczyłem się latać. Każdej nocy
przemierzam setki kilometrów na swych skrzydłach. Dniem sieję strach i
podziw. W swoim życiu dużo napsułem nie przejmując się zanadto tym co
unicestwiłem parłem dalej ku wschodzącemu słońcu. W czasie mego
istnienia powołałem też dużo do istnienia, często dzieje się tak, że
obrócenie kilku osób przeciwko mnie łagodziło ich zatargi. Proces
długotrwały jak na władcę chaosu, ale dający satysfakcję. Cieszy mnie
gdy mogę pomóc przy tworzeniu jak i niszczeniu, musi się dziać i tyle.
Nie ważne, czy przy tym zyskam, czy stracę, w razie konieczności rozwinę
skrzydła i opuszczę pogorzelisko. Wszakże mam wszystko w głębokim
poważaniu a mój magnetyzm nie pozwala mi się nudzić. Zrodzony jako smok
ziemi i wody kocham pustynię i sypiący w oczy piach, kurzawę którą nie
każdy przetrzyma. Stąd otaczają mnie ludzie szorstcy. Lecz jako woda
kocham deszcz, a połączenie tych dwóch sił przyrody pozwala jednoczyć w
całość uczucia dwóch skrajności. Ludzi znaku wody i ziemi. Ci
delikatniejsi rzeźbią w skale zabierając ze sobą okruchy charakteru tych
twardych, ci twardzi natomiast okrzesanymi się stają pod wpływem
płynącej wody. Ludzie się nie zmieniają, powiadają. A czym jest Twój
charakter jak nie wypadkową zachowań osób z którymi się zadajesz. Mało
jest zjadaczy chleba, twardych jak diament, odpornych na potwarz,
będących samymi w sobie ideałami. Sam przejmuję dużo wzorców z
otaczających mnie ludzi. Nie mówię, że wszystkie są dobre, lecz dla mnie
to bez znaczenia. Często opłaca się grać głupszego radośnie
roztargnionego, zabawiającego klauna, uważnie obserwującego zachowanie
publiki. Można być w centrum i kazać śmiać się w wybranych momentach bez
strachu o zdemaskowanie, przecież uśmiech jest na twarzach. Czasem ktoś
popatrzy zza kulis i zda sobie sprawę i tragizmu który jest taki
zabawny i odchodzi albo próbuje walczyć z tłumem. Ehh biedaczek. Jako
latający ideał mam też swoich ulubieńców, czasem się sprzeciwiają memu
zdaniu ale szanuję to. Gdy mogę czynię jak mi przykażą. To zniewaga dla
tak potężnych, mawiają zawistni. A może to tylko oderwanie od monotonii.
Trudno mi to ocenić jeśli nie miało się okazji odnieść ran. A jeśli
takie wystąpią to albo mnie zabiją i wtedy będzie mi to obojętne, albo
szybko się zagoją tworząc piękną pamiątkę po chwilach uległości. Cieszę
się, że nie jestem zrodzony z ognia i wiatru bo wtedy wszystko płonęłoby
w zaskakującym tempie. Chociaż i tak nie należę do istnień cierpliwych w
codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz