
Jako
mały chłopiec lubiłem zabawę ogniem. Nie raz zdarzyło mi się iść do
sklepu i kupić paczkę albo zgrzewkę zapałek. Lubiłem patrzeć jak płoną
żywym ogniem, nie raz zapalałem wszystkie na raz aby poczuć bijący od
nich żar. Takie zapałki szybko gasły po odcięciu tlenu, wystarczyło
zamknąć szybko pudełko. Jako chłopiec chowałem je w różnych miejscach
np. w piaskownicy na podwórku. tam zapałki wilgotniały i były
trudniejsze do zapalenia niż nowsze. Wilgoć powodowała, że niektóre mimo
pocierania nie dały sie odpalić, gubiły siarkę i bezpowrotnie były
stracone. Niektóre z nich jednak udawało się zapalić. Płonęły lecz gasły
bardzo szybko. Większość z nich ulegała złamaniu. Wtedy łapałem je
blisko siarki i pocierałem o pudełko. Zapalały się ale i parzyły w
palce. Z biegiem czasu nauczyłem się, zachowywać połamane zapałki i
suszyłem je na kaloryferze. Te płonęły ciepłym ogniem, jednak przy
złamaniu gasły. Niektórym z nich płomień przeskoczył na dalszą część
patyczka, płonął ale parzył w palce. Koniec końców wszystkie wyrzucałem.
Dopiero
niedawno zdałem sobie sprawę z istoty ognia i roli zapałki. Pech
chciał, że miałem do rozpalenia ognisko przed zbliżającym się deszczem a
w pudełku była tylko jedna zapałka i do tego złamana. Złapałem ja
delikatnie i potarłem o draskę. Raz, drugi, trzeci. Zaiskrzyła ale się
nie odpaliła draska była już zużyta. Przygotowywałem rozpałkę która
miała za zadanie utrzymać żar po pierwszym kontakcie z ogniem. To miała
być ostatnia szansa. Układając to posłanie dla ognia przypomniałem sobie
o nowym pudełku w kieszeni kurtki. Nowe pudełko zapałek i nowa draska
zdawała spełniać me oczekiwania, nie otworzyłem tego pudełka, potarłem
jeszcze raz tą złamaną zapałką którą cały czas trzymałem w dłoni,
zaiskrzyła i dała ciepło długiej płaczącej nocy. Ile to się nabiegałem
aby podtrzymać ogień do rana gdy kapuśniaczek ustał. Byłem niewyspany
wory pod oczami zdobiły me lico, suszyłem swe ubrania przy ogniu
rozpalonym od złamanej zapałki. Byłem niewyspany ale szczęśliwy, cóż
takie jest życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz