wtorek, 22 października 2013
Być smokiem, przyciągać do siebie ludzi, siać rozpierdol i nie przejmować się opinią kundli.
Opuściwszy
skorupkę jaja szybko nauczyłem się latać. Każdej nocy przemierzam setki
kilometrów na swych skrzydłach. Dniem sieję strach i podziw. W swoim
życiu dużo napsułem nie przejmując się zanadto tym co unicestwiłem
parłem dalej ku wschodzącemu słońcu. W czasie mego istnienia powołałem
też dużo do istnienia, często dzieje się tak, że obrócenie kilku osób
przeciwko mnie łagodziło ich zatargi. Proces długotrwały jak na władcę
chaosu, ale dający satysfakcję. Cieszy mnie gdy mogę pomóc przy
tworzeniu jak i niszczeniu, musi się dziać i tyle. Nie ważne, czy przy
tym zyskam, czy stracę, w razie konieczności rozwinę skrzydła i opuszczę
pogorzelisko. Wszakże mam wszystko w głębokim poważaniu a mój magnetyzm
nie pozwala mi się nudzić. Zrodzony jako smok ziemi i wody kocham
pustynię i sypiący w oczy piach, kurzawę którą nie każdy przetrzyma.
Stąd otaczają mnie ludzie szorstcy. Lecz jako woda kocham deszcz, a
połączenie tych dwóch sił przyrody pozwala jednoczyć w całość uczucia
dwóch skrajności. Ludzi znaku wody i ziemi. Ci delikatniejsi rzeźbią w
skale zabierając ze sobą okruchy charakteru tych twardych, ci twardzi
natomiast okrzesanymi się stają pod wpływem płynącej wody. Ludzie się
nie zmieniają, powiadają. A czym jest Twój charakter jak nie wypadkową
zachowań osób z którymi się zadajesz. Mało jest zjadaczy chleba,
twardych jak diament, odpornych na potwarz, będących samymi w sobie
ideałami. Sam przejmuję dużo wzorców z otaczających mnie ludzi. Nie
mówię, że wszystkie są dobre, lecz dla mnie to bez znaczenia. Często
opłaca się grać głupszego radośnie roztargnionego, zabawiającego klauna,
uważnie obserwującego zachowanie publiki. Można być w centrum i kazać
śmiać się w wybranych momentach bez strachu o zdemaskowanie, przecież
uśmiech jest na twarzach. Czasem ktoś popatrzy zza kulis i zda sobie
sprawę i tragizmu który jest taki zabawny i odchodzi albo próbuje
walczyć z tłumem. Ehh biedaczek. Jako latający ideał mam też swoich
ulubieńców, czasem się sprzeciwiają memu zdaniu ale szanuję to. Gdy mogę
czynię jak mi przykażą. To zniewaga dla tak potężnych, mawiają
zawistni. A może to tylko oderwanie od monotonii. Trudno mi to ocenić
jeśli nie miało się okazji odnieść ran. A jeśli takie wystąpią to albo
mnie zabiją i wtedy będzie mi to obojętne, albo szybko się zagoją
tworząc piękną pamiątkę po chwilach uległości. Cieszę się, że nie jestem
zrodzony z ognia i wiatru bo wtedy wszystko płonęłoby w zaskakującym
tempie. Chociaż i tak nie należę do istnień cierpliwych w codzienności.
poniedziałek, 14 października 2013
mów mi PeZet
Może to dziwne dziś w pracy 3 osoby określiły mnie PeZetem kij wie co to za diabeł ale tak było. Czy to wina okularów fryzury i gestykulacji tego nie wiem. Dziś było pięknie miałem napisać więcej, obiecałem, wiem przepraszam. Byłem z kumplami na piwie może czterech. nie jestem wstanie, albo jestem w stanie wskazującym. zatem idę spać o czwartej trzeba wstać. Będą foty xD.....
niedziela, 13 października 2013
W skrócie
Okulary na nos, 3 tygodnie pracy, w weekendy uczelnia po pracy i zajęciach dydaktycznych urozmaicanie życia z Ukochaną, nocą twardy sen. Jutro więcej.
niedziela, 6 października 2013
Żul bez nogi
Niedziela, piękny dzień. Studia zaoczne, powrót z uczelni, autobus pełen ludzi i żul bez nogi. Normalnie bym wyprosił, ale nie dziś. Dlaczego? Co się ze mną dzieje? Nie zapłacił, nie jedzie śmierdziel!
----
Jak mnie wnerwia ten internet. Pracując nie mogę w nim pływać ile kiedyś. Dziś patrzę, i się tylko wkurzam. Głupie strony typu demoty kwejki i inne gówna bezużyteczne. Ten blog. Chyba detoks przeszedłem pomyślnie bo szukam czegoś co rozwija a nie zabija czas. Więc jeśli masz go za dużo zobacz moje inne notki a jeśli nie to zacznij robić coś pożytecznego.
----
No ale nic, po męczącym tygodniu pracy i dwóch dniach uczelni pora zacząć kolejny tydzień pracy i kolejny weekend na uczelni. Zajebiście... Po co studiuję? Bo brak mi odwagi zarabiać miliony. Pierdolenie, godziny po pracy przeznaczam na miliony. Oczywiście pamiętając o ukochanej.
----
Jak mnie wnerwia ten internet. Pracując nie mogę w nim pływać ile kiedyś. Dziś patrzę, i się tylko wkurzam. Głupie strony typu demoty kwejki i inne gówna bezużyteczne. Ten blog. Chyba detoks przeszedłem pomyślnie bo szukam czegoś co rozwija a nie zabija czas. Więc jeśli masz go za dużo zobacz moje inne notki a jeśli nie to zacznij robić coś pożytecznego.
----
No ale nic, po męczącym tygodniu pracy i dwóch dniach uczelni pora zacząć kolejny tydzień pracy i kolejny weekend na uczelni. Zajebiście... Po co studiuję? Bo brak mi odwagi zarabiać miliony. Pierdolenie, godziny po pracy przeznaczam na miliony. Oczywiście pamiętając o ukochanej.
To już nie jest śmieszne.
Są dwa wyjścia albo zwariowałem i sny kontrolowane nie dają mi się wyspać albo oni istnieją. Tylko jak wytłumaczyć miejsca w których nie byłem ciałem a widziałem w śnie? Które po sprawdzeniu okazują się prawdą? To tylko początek, wstaje codziennie rano do pracy 4:45 i chodzę spać około 22:30. Snu mam mało a mimo to Oni mnie budzą. Prowadzą za rączkę do miejsc, których nigdy na oczy nie widziałem i proszą o przekazanie czegoś komuś ze świata żyjących. Chciałem wyjść z siebie aby zwiedzać świat a nie rozwiązywać problemy przywiązanych do ziemi "głosów". Ile w śnie jest snu a ile prawdy się w nim znajduje. Może to dodatkowy wątek związany z wcześniej widzianymi filmami, dodatkowy wątek w świecie, którego nie widziałem na własne oczy, a który istnieje realnie i namacalnie. Dlaczego mam odwiedzać niemieckie posiadłości aby odebrać stare obrazy tamtejszym mieszkańcom i przekazać je w ręce prawowitych spadkobierców. Dlaczego moja wyobraźnia płata mi takie figle? Czy te miejsca naprawdę istnieją? Google i widok z drogi pokazują, że co najmniej w trzech miejscach z siedmiu o których śniłem można postawić stopę. Można tam pojechać i zobaczyć na własne oczy obrazy ze snu. Tylko czy snem nazwać taką wycieczkę? Czy podjąć szalone wyzwanie i odszukać albo raczej odebrać wskazany głosem skarb. Może nie trzeba było tak głośno czytać nazwy ulicy opisanej w poprzednim wpisie teraz mam trochę gości w mojej głowie, którzy nie dają mi spać. Czasem siedząc tak przy komputerze robi się zimno a ja czuję jakby ktoś zaglądał mi przez ramię w ekran monitora. Nie lubię tego, bo przechodzą mnie dreszcze. Gdzie jest ta swoboda? Wynocha z mojego pokoju, domu, głowy. Wystarczy mi rozmów z nieznajomymi, a może jestem potrzebny w dwóch wymiarach?
sobota, 7 września 2013
Wyszedłem z siebie, jeszcze nie wiem jak.
Sny kontrolowane a wyjście z siebie. Kto chce niech się śmieje. Dziś w śnie odwiedziłem plac, który widzicie na screenie. Zazwyczaj gdy śnię to kreuję swój własny świat tak jak mi się podoba. Dziś znalazłem się w tym miejscu. Jeszcze nie wiem dokładnie w jaki sposób, lecz wszystko było bardziej realne. Stanąłem przed tablicą z adresem ulicy i starałem się zapamiętać. Podobno czytanie w snach idzie bardzo opornie i to prawda skupić się nad adresem jest cholernie trudno. Chodząc tak jakiś czas postanowiłem to zapamiętać szukałem tabliczki z wielkimi literami, gdy ją znalazłem głośno powtarzałem adres aby gdy się obudzę sprawdzić czy istnieje. Jakiś gość(?) poprawił mnie jak to się czyta i odszedł a ja, i tak nie spamiętałem wymowy ale literki NEUNER CYRKIEL łatwiej było zapamiętać cyrkiel niż Zyrkiel. Zapamiętałem szczegóły takie jak brama z orłem przed, którą stałem dość długo czy ulice w pobliżu. Był poranek a dodam, że śniłem przed godziną ósmą. Obudziłem się, odpaliłem kompa i zabrałem się za poszukiwania. Google znalazł ulicę, patrząc na mapę jeszcze nie dowierzałem. Widząc parki w pobliżu pomyślałem, że to to miejsce ale czy na pewno niedaleko wyjścia z jednego z budynków jest taka brama jak mi się śniła. Zacząłem wertować wszystkie panoramy w okolicy na mapie. I proszę jest i brama przez którą przechodziłem. Wyjście z ciała duchem jest możliwe, tylko teraz nie zmarnować tej zdolności... Niektóre książki mówią, że od podróży do czytania myśli jest mały kroczek. Tylko jak to jest czytać myśli ludzi? Jest wyzwanie na które zawsze znajdę czas. Sen to podstawa a ja zawsze chciałem zwiedzać świat.
PS wszedłem do jakiegoś domu aby sprawdzić czy się da, za zbite coś z kwiatem i zawinięty dywan przepraszam, potknąłem się.
PS wszedłem do jakiegoś domu aby sprawdzić czy się da, za zbite coś z kwiatem i zawinięty dywan przepraszam, potknąłem się.
piątek, 6 września 2013
Piątek
Co napisać w piątek. Normalni ludzie imprezują w piątkowy wieczór. Nie ja, ja dziś zbieram siły po całym tygodniu. Cieszę uszy muzyką płynącą z głośników w mym pokoju, coś czego mi brakowało od tygodnia. Codziennie tylko praca i praca. Pobudka o 4:45 a ostatnio sam się budzę już o 4:15. nie wiem co mam ze sobą robić w nocy. Wstaję siadam na łóżku i wyczekuję budzika w telefonie. Wybiegam z domu nie jedząc śniadania. Później od 5:55 przed komputerem w pracy zbieram się do śniadania które wypada mi jakoś około godziny 13 bo jakoś wcześniej nie odczuwam głodu, a nawet jeśli nie odczuwam to jem z przymusu bo chyba trzeba coś jeść. Siedzący tryb pracy do tego stres z goniącymi terminami oddania dokumentacji. Jeszcze daję radę. Tylko czy tego chcę czy chcę takiej pracy w której żyję. Poznałem w niej wielu wspaniałych ludzi. Pracuję od niedawna ale po 10h dziennie z jedną ekipą tworzy z nas rodzinę. Może zbyt szybko pochodzę do tego z takim słowem "rodzina" po prostu chcę wyrazić, ze jesteśmy an siebie skazani i lepiej się dogadywać. W pokoju mamy ludzi naprawdę zajebistych i uśmiechniętych. Z moich obserwacji wynika, że jestem w najlepszym zespole co bardzo mnie cieszy. Uczę się swoich obowiązków w miarę szybko jak to jest naprawdę nie wiem. Jeszcze nie zawaliłem żadnego zadania, może przez ograniczoną odpowiedzialność która zostaje nałożona na mnie przy wykonywaniu danego zadania. Początki są trudne, ale wszyscy pomagają abym w miarę szybko sam zaczął ogarniać. Od wczoraj mamy nowego. Dziś to ja pomagałem przy czymś gdy ten nie wiedział co i jak a ja bylem w stanie pomóc. To fajne uczucie móc się wykazać. Praca a kontakty międzyludzkie. Praca jest czasem stresująca, ale to nic. Wychodząc z niej uczę się zapominać o wyzwaniach, które to mam zaplanowane na dzień. Moja ukochana ma mi czasem za złe, że nie dzielę się tym co u mnie w pracy. Jedyne o czym wspominam to relacje z kolegami z firmy. Uciekam jak się da od tematów, które mnie denerwują, po pracy odpoczywam, oczyszczam umysł i przechodząc przez bramę po swojej zmianie mówię sobie, wszystkie zmartwienia zostawiam tam gdzie ich miejsce wrócę do nich następnego dnia i je pokonam. Przekraczając bramę w mych myślach jest już tylko Ona. Uśmiech wita na mej twarzy gdy pomyślę sobie o naszym spotkaniu. Każdego dnia rozgrzewa mnie coraz bardziej, jest moim Słońcem an niebie i powoduje, że coraz bardziej ją kocham, tak jak słońce z każdą chwilą sprawia, ze nasza skóra jest coraz bardziej brązowa. Dziś pojechała do siebie do domu do rodziny, ja do siebie. Spotkaliśmy się na 30minut po naszej pracy, wsiadła w pociąg a ja już zacząłem tęsknić. tak jak skóra musi odpocząć od promieni słońca tak my musimy złapać oddech, później spotkania są bardziej. Hehehe no są bardziej :) Dom, a w nim to co zawsze nuda. Jutro zabiorę się za ogarnianie tego co nabałaganiłem przez tydzień. Może i mam kupkę ciuchów do prania na podłodze, ale w jednym miejscu. Posprzątam i zabiorę się za siebie. W tygodniu po pracy biegam po 20 minut. Nie jest to dużo, ale po całym dniu siedzenia na dupsku to już jest wystarczająca dawka ruchu zapobiegająca zawałowi. A o kondycję trzeba dbać aby być wstanie, wstanie dojść rano, rano na przystanek. Jak wspominałem, jutro pranie i pisanie. Pora napisać list, a może uczynię to jeszcze dziś. Wieczorem się lepiej myśli... Taaak to jest myśl, zatem łapię się za pióro.
Pozdrawiam :)
PS niech nigdy praca nie przysłania Wam życia
Pozdrawiam :)
PS niech nigdy praca nie przysłania Wam życia
wtorek, 3 września 2013
Tęcza w szarym świecie
Ahh miało być dużo napisane... Tyle myśli, przejdę jeden raz do sedna.
Kocham Ją najmocniej na świecie.
Kocham Ją najmocniej na świecie.
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
"Wina TUSKA!!!"
"Wina TUSKA!!!" Tymi słowami zakończył się wczorajszy koncert w Chojnicach. Kate Ryan znana z między innymi utworów takich jak Voyage Voyage czy Ella, Elle l'a miała możliwość doznania niebywałej gościnności ze strony naszych rodaków. O tym za chwilę. Jaki już wspomniałem koncert, i ja na nim byłem.
Bilety w przystępnej cenie dla setek ludzi i różne atrakcje na placu w Chojnicach. Będąc ze swoja lubą w tłumie gapiów ocenialiśmy występujące wcześniejszą porą miss nie wiem czego. Chojnic czy Polski jeden pies bo wyniki były ustawione albo wcześniej znane aby ładnie wypadły. Moim zdaniem były znane tylko tym kandydatkom, które wygrały. Albo w zasadzie tym które dały z siebie wszystko. Pewien Włoch, nie pamiętam nazwiska, miał przyjemność prowadzić tę wspaniałą zabawę. Dziewczyny stały ładnie w oczekiwaniu na werdykt jednak ich mowa ciała, a konkretniej wybranych kandydatek, które wygrywały, zdradzała, że to właśnie ona ma wygrać. Objawiało się to w różny sposób. na tle pozostałych kandydatek było i widać dominującą pewność siebie, czy niecierpliwość mówiącą "ej teraz ja, już teraz chcę wyjść po nagrodę". Ostatnia kandydatka która miała odebrać największą nagrodę nie mogła się powstrzymać od swojego uśmiechu który odbiegał od reszty pięknych panienek. Szkoda, że nie wygrała kandydatka którą typowałem. Troszkę zasmucił mnie fakt wciskania ludziom kitu, jednak może tylko kilka osób potrafi czytać z mowy ciała. Książki Paul'a Ekman'a są chyba najlepszym źródłem dla dociekliwych badaczy spisków między ludzkich. Ale nie o tym. Po rozczarowaniu jakie doznałem przyszłą kolej na koncert. Wykonawcy różni. Głownie darcie mordy. Wyjątkiem był LEMON, który przedstawił dwie piosenki, które, UWAGA, miały SŁOWA. A nie jakieś tam durne "eelllo łeeoo heejjooo". A może jeszcze nie dorosłem do tej muzyki. Pora na bis i głośniki szlak trafił, czy głośniki to nie wiem ale 40minut grzebali się z naprawą. Ludzie zniecierpliwieni i mimo próśb nie wyszli zaśpiewać jeszcze raz bo pora na GWIAZDĘ. Kate wyszłazaśpiewała z trzy piosenki i huk...cisza......Ludzie mieli dość. Niedziela, późna pora, po 22 to pewnie jakiś żartowniś zarządził ciszę nocną. I większość zaczęła się zbierać. Moja ukochana i ja też. Przede mną 5h snu i podróż pociągiem do pracy. Gdy wychodziliśmy przez bramki ochrony usłyszałem głośny okrzyk "Wina TUSKA!!!" Rozbawiło mnie to i dlatego ten wpis. A no i miałem się pochwalić, pracuję. Więcej nie powiem bo prawo mi zabrania. A, że prawo jest napisane tak aby jak najwięcej mogą kraść ci co mają więcej... Ehh demokracja, nawet z tego nie potrafimy zrobić użytku. Chciałbym referendum o tajności zarobków, może wtedy pracodawcy zaczęliby walczyć o pracowników. WRÓĆ pracownicy by mogli wybrać sobie odpowiednie stanowisko do swoich kwalifikacji. Ale jak mawiają pijaczki z moich okolić, oni mnie mogą przegłosować bo ich jest dwóch. A socjal to najlepsze wyjście w tym kraju jeśli ktoś jest mało wymagający. Tylko ja jakiś takiś spaczony jestem i chcę piąć się w górę po drabinie bogactwa aby zapewnić dobrobyt rodzinie. Czy to źle? I dlaczego mam utrzymywać nierobów?
Bilety w przystępnej cenie dla setek ludzi i różne atrakcje na placu w Chojnicach. Będąc ze swoja lubą w tłumie gapiów ocenialiśmy występujące wcześniejszą porą miss nie wiem czego. Chojnic czy Polski jeden pies bo wyniki były ustawione albo wcześniej znane aby ładnie wypadły. Moim zdaniem były znane tylko tym kandydatkom, które wygrały. Albo w zasadzie tym które dały z siebie wszystko. Pewien Włoch, nie pamiętam nazwiska, miał przyjemność prowadzić tę wspaniałą zabawę. Dziewczyny stały ładnie w oczekiwaniu na werdykt jednak ich mowa ciała, a konkretniej wybranych kandydatek, które wygrywały, zdradzała, że to właśnie ona ma wygrać. Objawiało się to w różny sposób. na tle pozostałych kandydatek było i widać dominującą pewność siebie, czy niecierpliwość mówiącą "ej teraz ja, już teraz chcę wyjść po nagrodę". Ostatnia kandydatka która miała odebrać największą nagrodę nie mogła się powstrzymać od swojego uśmiechu który odbiegał od reszty pięknych panienek. Szkoda, że nie wygrała kandydatka którą typowałem. Troszkę zasmucił mnie fakt wciskania ludziom kitu, jednak może tylko kilka osób potrafi czytać z mowy ciała. Książki Paul'a Ekman'a są chyba najlepszym źródłem dla dociekliwych badaczy spisków między ludzkich. Ale nie o tym. Po rozczarowaniu jakie doznałem przyszłą kolej na koncert. Wykonawcy różni. Głownie darcie mordy. Wyjątkiem był LEMON, który przedstawił dwie piosenki, które, UWAGA, miały SŁOWA. A nie jakieś tam durne "eelllo łeeoo heejjooo". A może jeszcze nie dorosłem do tej muzyki. Pora na bis i głośniki szlak trafił, czy głośniki to nie wiem ale 40minut grzebali się z naprawą. Ludzie zniecierpliwieni i mimo próśb nie wyszli zaśpiewać jeszcze raz bo pora na GWIAZDĘ. Kate wyszłazaśpiewała z trzy piosenki i huk...cisza......Ludzie mieli dość. Niedziela, późna pora, po 22 to pewnie jakiś żartowniś zarządził ciszę nocną. I większość zaczęła się zbierać. Moja ukochana i ja też. Przede mną 5h snu i podróż pociągiem do pracy. Gdy wychodziliśmy przez bramki ochrony usłyszałem głośny okrzyk "Wina TUSKA!!!" Rozbawiło mnie to i dlatego ten wpis. A no i miałem się pochwalić, pracuję. Więcej nie powiem bo prawo mi zabrania. A, że prawo jest napisane tak aby jak najwięcej mogą kraść ci co mają więcej... Ehh demokracja, nawet z tego nie potrafimy zrobić użytku. Chciałbym referendum o tajności zarobków, może wtedy pracodawcy zaczęliby walczyć o pracowników. WRÓĆ pracownicy by mogli wybrać sobie odpowiednie stanowisko do swoich kwalifikacji. Ale jak mawiają pijaczki z moich okolić, oni mnie mogą przegłosować bo ich jest dwóch. A socjal to najlepsze wyjście w tym kraju jeśli ktoś jest mało wymagający. Tylko ja jakiś takiś spaczony jestem i chcę piąć się w górę po drabinie bogactwa aby zapewnić dobrobyt rodzinie. Czy to źle? I dlaczego mam utrzymywać nierobów?
niedziela, 11 sierpnia 2013
Wynagrodzenie
Zakład Utylizacji Szmalu dopada każdego uczciwie pracującego w Polsce. Bardzo to smutne, bo niby dlaczego ja mam utrzymywać wszystkich nierobów. Wszystko tylko po to aby mnie później utrzymywali młodsi. Cóż za bezsens, w kraju wolnym każdy powinien być odpowiedzialny za siebie i sam sobie powinien odkładać pieniądze na przyszłość. Tymczasem ludzi traktuje się jak małe dzieci zapewniając im "dobrobyt". Jestem święcie przekonany, że pieniądze które idą w błoto sam bym lepiej zainwestował. Przypomnieć pragnę, że odkładanie miesięcznie 100zł na oprocentowanie 3% w skali 3 miesięcy i opłatach za prowadzenie konta daje nam po 30 latach ponad milion na koncie teraz liczbowo 1 000 000Zł. Emerytura piękna i kasa sama rośnie. Cóż, trzeba napisać pismo o chęć wypisania się ze złodziejskiej instytucji która przymusem/podstępem okrada nas obywateli, poczekać na odpowiedz (oczywiście negatywną) i pozwać ich do sądu. Walka z wiatrakami, ale niech te ekhmm wiedzą, że ludziom się to nie podoba. Szkoda tylko, że wojujących jest tak mało. Instancja po instancji, szczebelek po szczebelku coraz wyżej i wyżej i trzeba tą spalarnię pieniędzy roznieść w pył. Tak na marginesie dodam, że zaczęły się plany budowy nowej siedziby ZUS za którą zapłacimy wszyscy. Chorej biurokracji mówię Nie. Koniec wakacji, od poniedziałku do pracy. Po kilku miesiącach starań do dobrej firny w końcu jest moja upragniona posada. Zobaczymy jak pierwszy dzień zleci. Poniedziałek, środa praca i weekend chwila na złapanie oddechu w nowym medium.
wtorek, 30 lipca 2013
To nie była zwykła burza
Dziś w nocy była burza. Jedno z najpiękniejszych zjawisk pogodowych jakie przychodzi nam obserwować podczas pobytu na Ziemi. Gdy burza szaleje za oknem ja mogę spać i nie budzić się. Jednak nie dziś. Odgłosy dobiegające zza okna przeistaczały się w nakładające się i gasnące huki. Coś na kształt sinusoidy ze stałymi odstępami w czasie. Obudziłem się i z początku myślałem, że to szalony sen naukowca. Jednak nie, rozbudzony usiadłem na łóżku zacząłem przysłuchiwać się odgłosom natury. Tylko czy to jeszcze naturą można nazwać. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się abym słyszał tak w miarę możliwości z aproksymowane do sinusoidy huki, gdzie po serii błysków niczym paparazzi jest ciemność i za chwilę kolejny cykl. Umysł nie dawał mi już spać. Położyłem się i zacząłem rozmyślać. Może to sprawka DARPA o której antenach się za dużo nie mówi a która z łatwością wywołuje trzęsienia ziemi. Dla krótkiego wyjaśnienia, anteny tej jednostki wojskowej są wstanie wygenerować sygnał nadawczy o takiej częstotliwości który odbija się od stratosfery tworząc zorze polarne. Sygnał o odpowiedniej mocy i częstotliwości jest wstanie przenikać przez wszystko. Pomysł wykorzystany został do przekazywania informacji łodziom podwodnym, ponieważ tam najtrudniej jest go dostarczyć. Każda antena to swego rodzaju mikrofalówka przy jednej może to jest nieodczuwalne jednak przy kompleksie anten z tak dobranymi częstotliwościami, że nachodzą się na siebie w jednym miejscu powstaje nasilenie sygnału co można wykorzystać do tymczasowego wprawienia w ruch cząsteczek wody. Zasady działania mikrofalówki nie będę przybliżać. pewnym jest fakt, że teoretycznie przy dokładnych obliczeniach jesteśmy wstanie w dowolnym miejscu na świecie dokonać interferencji fal które mogą wstrząsnąć niebem i przyśpieszyć przepływ prądu elektrycznego. Leżałem tak i wymyślałem coraz to nowe teorie dlaczego okresowość jest aż tak dokładna. Drugim z pomysłów jaki przyszedł mi na myśl było stworzenie idealnej mapy 3D ziemi. Nasze budynki i wszystko co w nich jest zawarte. Niedawno przeczytałem, że wszystkie sterowniki do gier typu Projekt‑Natal czy Wii odejdą w zapomnienie bo jakiś Japoniec wymyślił możliwość sterowania wszystkim za pomocą rutera w domu bez żadnych pilotów. Biorąc pod uwagę, że to co ma wojsko w porównaniu do wiedzy zwykłych ludzi jest różnicą pewnie jakiś 10lat to TO może być prawda. I przy odpowiedniej konfiguracji odczytu błysku pioruna do sygnału przez niego wyemitowanego i odbitego można uzyskać piękną siatkę przestrzenną naszych terenów. Potrzebna tylko odrobina chęci i góra kasy. A być może to tylko moje senne przemyślenia.
niedziela, 28 lipca 2013
Chwila na oddech
Dzień upalny, pogoda dopisuje. Słońce przez większość dnia a teraz chmury i całe szczęście ile możne wytrzymywać to 39*C. Jaka pora roku taka pogoda, lato a ja zawsze ubiłem zimę za jej szare kolory. A teraz to sam nie wiem co lubię bardziej. Będąc zawsze szarym człowieczkiem, marudą i krytykiem, zima najbardziej oddawała moje uczucia. A może i samego mnie. Bałwan, nadęty arogant. Dziś z trudem łapiąc oddech przy męczącej podróży do kuchni po szklaneczkę zimnego napoju uświadomiłem sobie, że dziś łapię oddech w którym czegoś mi brak. Mam dzień wolny, od wszystkich i od wszystkiego. Ukochana wyjechała na dwa dni a ja załatwiając sprawy na miejscu zmuszony zostałem do ich dopełnienia i rozłąki. Dwa dni a mi jej brak. Kontakt mamy na bieżąco bo od czego są te wszystkie komunikatory, ale to nie jest to samo co face to face. Teraz piszę przy muzyce gdzie główne skrzypce odgrywają właśnie skrzypce przy akompaniamencie fortepianu. Dobrać odpowiedni utwór do tej chwili jest naprawdę trudno. Jestem wesół, że odpoczynek ogarnął me ciało i duszę jednak odczuwam smutek bo dziś nic konstruktywnego nie zrobiłem. Upał nie pozwala na nic. Nawet grać się nie da bo pad lepi się do łap a tworzenie większego przemyślenia sprowadza się do bełkotu. Dlatego póki nie opadnie temperatura a me serce nie zacznie normalnie bić zaprzestaję tworzenia tekstów. Haha nie cieszcie się złowrodzy, dziś wieczorem coś jeszcze naskrobię. Dziś o 16:10 nad morzem pogoda taka :P
Chmurki i upał prawie jak u mnie 270km od brzegu morza gdzie zostało wykonane to foto.
Pozdrawiam i życzę ładnej pogody.
Chmurki i upał prawie jak u mnie 270km od brzegu morza gdzie zostało wykonane to foto.
Pozdrawiam i życzę ładnej pogody.
czwartek, 25 lipca 2013
Bezmyślnie
Ten tekst ma na celu obrażenie niektórych z Was jeśli nie czujesz się na siłach psychicznych aby go znieść lub nie odpowiada Tobie, że ktoś Cię może obrażać pomiń ten wpis, dziś troszkę wulgarnie, jeśli nie chcesz tego doświadczyć to zapraszam do poprzednich notek.
No dobra zasrańcu, pora włączyć myślenie. Wiem, że dziś to jest naprawdę trudne. Komputery, ogłupiająca telewizja i debilny sport. Jeśli jesteś jednym z tych palantów którzy przygotowują się do biegu, maratonu czy chuj wie czego to włącz mózg. Mam dość was popaprańcy. Biegacie jakbyście mieli płonącą kostkę węgla drzewnego w dupie i dobrze. tylko dlaczego wbiegacie mi pod koła. Kolejny dzień kolejni palanci... Czy wam się wydaje, że mam ręce wygrane na loterii i mogę kopać te doły w nieskończoność? No tu akurat żartowałem, ale bym niejednemu chętnie pierdolnął łopatą. Codzienni wracam pewna trasą do domu. Zapierdala tam dość sporo pojebów za dnia, gdy się ściemni jest ich mniej. Ale do Wacława czy musicie ubierać się na czarno? Nie możecie sobie światełka jakiegoś zabrać, kamizelki odblaskowej, butów dysko-błysko albo czapeczki fluorescencyjnej? Nie dość, że łapię komary w zęby i jeszcze mam komuś z bani przypierdolić. Dziś to jedna kretynka pobiła rekord. Jest droga dla rowerów, obok chodnik, dodam, że droga dla rowerów jest po prawej. Więc i ja trzymam się tej Prawej strony i z przeciwka biegnie panna. całkowicie po swojej lewej. Czyli leci na mnie, wiem magnetyzm. Noż kurwa a nie można się normalnie odezwać tylko wpadać na rozpędzonego rowerzystę. Szybko nie jechałem jakieś 20km/h miała szczęście, że nie było z górki bo pod 45km/h podchodzi. Coś mi się zdaje, że odcisnął się jej mój bieżnik. Wiadomo ja jestem bez winy. Światło mam, w zasadzie miałem... Tylko dlaczego tępa cipa zmieniła pas ruchu? Nie wiem co to miało znaczyć, może widziała jak w lustrze. Jakoś się ten symptom nazywa.... BTW odreagowałem sobie, teraz na poważnie. idziesz biegać po zmroku weź tą odblaskową kamizelkę albo coś świecącego. I tyle w temacie, gdyby nie głupie prawo to nic bym więcej nie pisał, wpadniesz pod tira twoja sprawa a tak kierowca odpowiada...
Pozdrawiam wszystkich oznakowanych a nieoznakowani dostają karnego kutasa.
No dobra zasrańcu, pora włączyć myślenie. Wiem, że dziś to jest naprawdę trudne. Komputery, ogłupiająca telewizja i debilny sport. Jeśli jesteś jednym z tych palantów którzy przygotowują się do biegu, maratonu czy chuj wie czego to włącz mózg. Mam dość was popaprańcy. Biegacie jakbyście mieli płonącą kostkę węgla drzewnego w dupie i dobrze. tylko dlaczego wbiegacie mi pod koła. Kolejny dzień kolejni palanci... Czy wam się wydaje, że mam ręce wygrane na loterii i mogę kopać te doły w nieskończoność? No tu akurat żartowałem, ale bym niejednemu chętnie pierdolnął łopatą. Codzienni wracam pewna trasą do domu. Zapierdala tam dość sporo pojebów za dnia, gdy się ściemni jest ich mniej. Ale do Wacława czy musicie ubierać się na czarno? Nie możecie sobie światełka jakiegoś zabrać, kamizelki odblaskowej, butów dysko-błysko albo czapeczki fluorescencyjnej? Nie dość, że łapię komary w zęby i jeszcze mam komuś z bani przypierdolić. Dziś to jedna kretynka pobiła rekord. Jest droga dla rowerów, obok chodnik, dodam, że droga dla rowerów jest po prawej. Więc i ja trzymam się tej Prawej strony i z przeciwka biegnie panna. całkowicie po swojej lewej. Czyli leci na mnie, wiem magnetyzm. Noż kurwa a nie można się normalnie odezwać tylko wpadać na rozpędzonego rowerzystę. Szybko nie jechałem jakieś 20km/h miała szczęście, że nie było z górki bo pod 45km/h podchodzi. Coś mi się zdaje, że odcisnął się jej mój bieżnik. Wiadomo ja jestem bez winy. Światło mam, w zasadzie miałem... Tylko dlaczego tępa cipa zmieniła pas ruchu? Nie wiem co to miało znaczyć, może widziała jak w lustrze. Jakoś się ten symptom nazywa.... BTW odreagowałem sobie, teraz na poważnie. idziesz biegać po zmroku weź tą odblaskową kamizelkę albo coś świecącego. I tyle w temacie, gdyby nie głupie prawo to nic bym więcej nie pisał, wpadniesz pod tira twoja sprawa a tak kierowca odpowiada...
Pozdrawiam wszystkich oznakowanych a nieoznakowani dostają karnego kutasa.
piątek, 19 lipca 2013
Religia
Fot. David LaChapelle
Odezwij się do nich raz, to będziesz ich miał cały rok na głowie. Chodzą co tydzień i nawracają cię świadkowi Jehowy. I teraz zastanawiam się kto ma silniejszą wiarę. Ludzie którzy co tydzień chodzą do kościoła. Czy Ci którzy organizują sobie spotkania "integracyjne" i z uporem maniaka znajdują czas na "nawracanie". Odwołując się do naszego chrześcijańskiego korzenia zadaję sobie kolejne pytanie. Czy to nie my powinniśmy ich nawracać? Przecież przychodzą do nas porozmawiać. Mowa jest, "grzeszących nawracać", więc jeśli chodzisz do kościoła rusz dupę do tych drzwi i pogadaj z nimi. Prawda jest taka, że oni chodzą zawsze przyzwoicie ubrani, bo reprezentują słuszną w swoim mniemaniu sprawę. Są przygotowani, mają powybierane jakieś tam cytaty na które znalezienie odpowiedzi wcale ie jest takie trudne. Szkoda Ci czasu aby się też przygotować to czym jest Twoja wiara? A wierzę bo coś jest nad nami, nie ważne jakie jest kto to jest po co jest i czy jest. Myślisz jest i fajnie. Agnostykiem być, chodzić do kościoła bo inni chodzą. Może warto się postawić po którejś ze stron. Zawsze uważałem, ze religia jest dla słabych ludzi. Jedna wielka sztuka manipulacji itp. Tylko jak zbierzemy pełno takich słabych ludków na których na mówię "klęczki" to nagle nabierają na mocy. Gdzieś nawet w piśmie jest o pojedynczej trzcinie czy strzale, którą złamiesz bez problemu. A pęku już nie. Tak patrzę dalej. Ludzie wychodzą z tych kościołów i zaczynają obgadywanie innych, wielka mi społeczność... Patrzę znów na tych co łażą po domach i przyznam, że znam takie osoby w swoim świecie. O żadnej z nich nie mogę powiedzieć, że marudzą na jutrzejszy dzień. Powiem więcej są bardziej zorganizowani i zawiązują znajomości które owocują w przyszłości. Czy to nie jest tak, że to my powinniśmy dawać przykład "niewiernym"? Ostatnimi czasy toczę dużo dyskusji z przybywającymi do mych bram posłańcami Jehowy i ćwiczę retorykę. Przysyłają to coraz bardziej wyspecjalizowane jednostki a efekt pozostaje ciągle ten sam. Przychodzą ponownie bardziej douczeni. A jak to jest z nami, kto z was przeczytał biblię? A może tylko tyle co w kościele wybrane fragmenty? To smutne a przecież to taka cudowna fantastyka jak na tamte lata. Pracowałem jeden dzień na inwentaryzacji w księgarni, za umieszczenie biblii w dziale fantastyki zostałem zwolniony... Nie moja wina, że nie było kategorii "religia". Piszę takie rzeczy, a może niektórych z was zastanawia jakie jest moje podejście do tych spraw. Hmm... Miłość z jej powodu jestem wstanie zmienić swoje postępowanie i być katolem pełnowartościowym, lecz czy tylko zewnątrz ,czy także w środku czas pokarze. Postanowiłem się zmienić nie tylko z powodu ukochanej, drugim ogniwem łączącym mnie z religią jest islamizacja. Kłamliwe kebaby zalewające nasz kraj. Jest jeden sposób aby wygrać z tym plugastwem. Jaki? Może w świętej książce jest napisane.
wtorek, 9 lipca 2013
Pomysł nieadekwatny
Mam pomysł który nie jest odpowiedni w tym momencie. Jutro mam zaliczenie z metod numerycznych. Wszystko pięknie fajnie, można mieć notatki ściągi rożnego rodzaju poza elektronicznymi i około 12 minut na zadanie. Zadania przerabiane podczas ćwiczeń zajmowały nam od 30 do 50 minut z tłumaczeniem czemu tak a nie inaczej. A my mamy na to 12 minut! Często nie rozumiem sensu wciskania komuś czegoś takiego do głowy w taki beznadziejny dla mnie sposób. Ale demokracja rządzi dlatego wykładowca sam zadecydował jak oceniać nasze zdolności programowe. Pomysł z założenia miał być prosty, uczyć się. Ostatnio nie wypaliło, więc dziś pomysł jest nieadekwatny do sytuacji. Pora zrobić ciasto i pozamiatać pustynię. Jest dopiero godzina 11 a ja już od 7 na nogach trochę mi się zaspało. Poczty sprawdzone, kawałek gry za mną:P
Pora coś zrobić konstruktywnego a jeszcze nie ma 12... Pogoda piękna, się szykuje upał, Ukochana wracając z uczelni zawita do mnie na obiad a później wybierzemy się nad jezioro. Jako, że świat kręci dla faceta tylko wokoło jego kobiety i dlatego, że chce być dla niej najlepszym (przynajmniej ja tak mam) dlatego zabiorę się za serię ćwiczeń na plecy i brzuch, zrobię obiad i stworzę mój pomysłowy placek. Oby nie wyszedł zakalec... Zawsze się tym przejmuję a w swojej karierze cukiernika domowego nie zdarzyło się aby jakiś wypiek klapnął. No raz... wyłączyli prąd podczas modernizacji sieci oświetleniowej przy mojej ulicy. Wracając do tego, że facet chce być najlepszy. To znaczy, chce też mieć dobre wyniki w nauce bo po co kobiecie imbecyl. Dlatego też zabiorę się za naukę, lecz w ostatniej kolejności. Bo o wyniku tej poprawki jestem już przekonany mimo tego, że zawsze uważam, że należy myśleć pozytywnie.
Zatem dość rozmyślania bo z tego same depresje się rodzą. Pora działać, też rusz dupę ;)
Pora coś zrobić konstruktywnego a jeszcze nie ma 12... Pogoda piękna, się szykuje upał, Ukochana wracając z uczelni zawita do mnie na obiad a później wybierzemy się nad jezioro. Jako, że świat kręci dla faceta tylko wokoło jego kobiety i dlatego, że chce być dla niej najlepszym (przynajmniej ja tak mam) dlatego zabiorę się za serię ćwiczeń na plecy i brzuch, zrobię obiad i stworzę mój pomysłowy placek. Oby nie wyszedł zakalec... Zawsze się tym przejmuję a w swojej karierze cukiernika domowego nie zdarzyło się aby jakiś wypiek klapnął. No raz... wyłączyli prąd podczas modernizacji sieci oświetleniowej przy mojej ulicy. Wracając do tego, że facet chce być najlepszy. To znaczy, chce też mieć dobre wyniki w nauce bo po co kobiecie imbecyl. Dlatego też zabiorę się za naukę, lecz w ostatniej kolejności. Bo o wyniku tej poprawki jestem już przekonany mimo tego, że zawsze uważam, że należy myśleć pozytywnie.
Zatem dość rozmyślania bo z tego same depresje się rodzą. Pora działać, też rusz dupę ;)
czwartek, 4 lipca 2013
Kto dostał w łapę?!?
Jakiś debil obejmujący władzę zarządził segregację śmieci w mojej gminie. Nie byłoby w tym nic złego gdyby takowa zbiórka odpadków była w jednym konkretnym dniu. Tymczasem muszę pamiętać aby te śmieci nie tyle co segregować bo to zawsze w jakiś mniej lub bardziej skrzętny sposób robiłem ale o to aby pamiętać po co w jaki dzień przyjeżdżają. Trzeba mieć istnie pojebane we łbie aby każdego dnia tygodnia zabierać innego rodzaju odpadki. Moim skromnym zdaniem powinny być wozy przeznaczone do jednorazowego zbioru z segregacją. Brak takich wozów i mamy efekt codziennego wkurwiania się przez te zajebane śmieciary blokujące drogi pikające tymi pierdolonymi piszczałkami i jebiące po oczach pomarańczowym światłem. Jestem zdania, ze jeden wóz by tego nie zmienił bo robole i tak wszystko by wpierdolili na raz i chuj z naszej segregacji. Tylko kurwa nie rozumiem dlaczego mam jeszcze segregować potłuczone szkło od niepotłuczonego. I dlaczego zrywać etykiety ze szklanych czy plastikowych odpadów. Marnują mój czas, nasz czas na swoje komunistyczne wymysły. Ktoś kto przepchnął tą ustawę tam wyżej w UE powinien dostać porządny wpierdol. Bo siedzi na dupie i ma gówniane pomysły. Segregacja a i owszem ale nie takim kosztem. Ceny wywozu śmieci są kurewskie jak na tak duży czas jaki należy im poświęcić. Powinno być tako otwieram sardynki puszka jeb do metalu, otwieram korniszony słoik jeb do szkła z nakrętka ewentualnie raz mogę nakrętkę pieprznąć do metali ale bez jaj, żeby z odpadków organicznych wyławiać woreczek i wlepiać karę... brak słów już nic więcej nie piszę bo tylko się wkurwiam a złoszczenie się jest mszczeniem się na sobie za głupotę innych. No niestety debile też zasiadają u władzy.
wtorek, 2 lipca 2013
Po prostu przytul
Jeśli jesteś facetem i czytasz ten blog to idź przytul swoją pannę i doczytaj do końca tego wpisa. Jeśli jesteś kobietą to powiedz facetowi "chodź mnie przytul od tak po prostu". Jeśli jesteś sam to zrób coś z tym chyba, że Ci z tym dobrze.
No Ok już poprzytulani, aa to teraz otwórzcie okna bo jeszcze goście przyjdą w ten zaduch.
A teraz już na poważnie. Nie wiem jak to się dzieje ale każdy z nas ma takie chwile słabości. Ja jako facet pewnie odczuwam je mniej emocjonalnie niż moja Ukochana. Dziś miała taki dzień a ja dodatkowo go popsułem swoja nadopiekuńczością. Byliśmy przejechać się rowerami po mieście, jadę pierwszy wyznaczając trasę, oglądam się za siebie i nagle zniknęła mi z oczu. Zagotowało się we mnie. No niby rower to nie samochód ale to nie znaczy, ze trzeba nim po przejściach dla pieszych śmigać. Nie widziałem jej przez chwilę i się zagotowałem, jestem porywczy jednak starałem się cedzić to co czułem w tym momencie. Powiedziałem, że się zamartwiałem i nie życzę sobie aby mi znikała z oczu jak wyznaczam szlak wycieczki. Wiem, jest dorosła a ja nadopiekuńczy. W kolejnej minucie już wszystko sobie przemyślałem. Jechaliśmy tak w milczeniu do parku tam zarządziłem postój. Usiedliśmy na ławce, moja ukochana obok mnie. Popatrzyłem na nią i pocałowałem w polik. poprosiłem aby usiadła mi na kolanach. Przytuliłem, chciałem grać błazna aby ją rozweselić. Dziś powstrzymałem się. Chwilę tak siedziała, objęła mnie mocniej a po jej policzkach popłynęły łzy. To było moje najgorsze doświadczenie od początku naszej znajomości. Przytuliłem ją mocniej i przeprosiłem za to, że mnie poniosło. W odpowiedzi dostałem, że to nie moja wina. No jak nie moja, jest ze mną i widzę jej łzy, pomyślałem. Życie jest okrutne i niesprawiedliwe, dopowiedziała coś w tym stylu. Po prostu gorszy dzień... Wzmógł się wiatr na niebie zabłyskało i przyszło nam ostatnie 10 minut drogi wracać w deszczu. Dziś już dużo nie mówiłem. Usiadła mi na kolana a ja ją przytulałem. I jak słońce wyszło za chmór tak na jej twarzy pojawił się uśmiech. Może był troszkę przygaszony, ale był. Później wspólny film i zakończył się dzień. Takie dni przydarzą się każdemu z nas, oby było ich jak najmniej. Każdy z nas niech pamięta, że nie należy zbyt długo się martwić, bo później sami się nakręcamy. Nie bójmy się szukać oparcia w bliskich i nie bójmy się być takim wsparciem w trudnych chwilach.
No Ok już poprzytulani, aa to teraz otwórzcie okna bo jeszcze goście przyjdą w ten zaduch.
A teraz już na poważnie. Nie wiem jak to się dzieje ale każdy z nas ma takie chwile słabości. Ja jako facet pewnie odczuwam je mniej emocjonalnie niż moja Ukochana. Dziś miała taki dzień a ja dodatkowo go popsułem swoja nadopiekuńczością. Byliśmy przejechać się rowerami po mieście, jadę pierwszy wyznaczając trasę, oglądam się za siebie i nagle zniknęła mi z oczu. Zagotowało się we mnie. No niby rower to nie samochód ale to nie znaczy, ze trzeba nim po przejściach dla pieszych śmigać. Nie widziałem jej przez chwilę i się zagotowałem, jestem porywczy jednak starałem się cedzić to co czułem w tym momencie. Powiedziałem, że się zamartwiałem i nie życzę sobie aby mi znikała z oczu jak wyznaczam szlak wycieczki. Wiem, jest dorosła a ja nadopiekuńczy. W kolejnej minucie już wszystko sobie przemyślałem. Jechaliśmy tak w milczeniu do parku tam zarządziłem postój. Usiedliśmy na ławce, moja ukochana obok mnie. Popatrzyłem na nią i pocałowałem w polik. poprosiłem aby usiadła mi na kolanach. Przytuliłem, chciałem grać błazna aby ją rozweselić. Dziś powstrzymałem się. Chwilę tak siedziała, objęła mnie mocniej a po jej policzkach popłynęły łzy. To było moje najgorsze doświadczenie od początku naszej znajomości. Przytuliłem ją mocniej i przeprosiłem za to, że mnie poniosło. W odpowiedzi dostałem, że to nie moja wina. No jak nie moja, jest ze mną i widzę jej łzy, pomyślałem. Życie jest okrutne i niesprawiedliwe, dopowiedziała coś w tym stylu. Po prostu gorszy dzień... Wzmógł się wiatr na niebie zabłyskało i przyszło nam ostatnie 10 minut drogi wracać w deszczu. Dziś już dużo nie mówiłem. Usiadła mi na kolana a ja ją przytulałem. I jak słońce wyszło za chmór tak na jej twarzy pojawił się uśmiech. Może był troszkę przygaszony, ale był. Później wspólny film i zakończył się dzień. Takie dni przydarzą się każdemu z nas, oby było ich jak najmniej. Każdy z nas niech pamięta, że nie należy zbyt długo się martwić, bo później sami się nakręcamy. Nie bójmy się szukać oparcia w bliskich i nie bójmy się być takim wsparciem w trudnych chwilach.
poniedziałek, 1 lipca 2013
Przodem do przodu
Wychodząc wczoraj od ukochanej w mej głowie grała taka ilość chemii, ze czułem się pijany. Wsiadłem do autobusu i usiadłem na pierwszym wolnym miejscu. Zawsze siadam tyłem do kierunku jazdy, wczoraj było inaczej. Uczucie przyśpieszenia pojazdu wywarło ma mnie zdziwienie. Niby się jeździ samochodem, rowerem przodem ale to uczucie było inne. Mówiło weź coś zrób pokazując kierunek. to była tylko chwila, mały przebłysk, który mimo fizycznego cofnięcia się płynu w uchu środkowym nadał pęd ku przyszłości. Trzeba się zastanawiać nad tym co będzie później a nie nad tym co już było. Możemy starać się niwelować skutki naszych poczynań z wczoraj ale nigdy nie naprawimy swoich błędów. No chyba, ze zetniemy wszystkie relacje ze znajomymi jak odciąć możemy gałąź z drzewa owocowego. Każdy z nas dąży bowiem do wypuszczenia pączka kwiatu i wydania owocu naszej ciężkiej pracy. Od nas zależy jak nasza gałązka będzie wyglądać, Możemy zdecydować o jej kształcie, chociaż czasem genetyczne uwarunkowanie nie pozwoli nam na idealny kształt. Możemy za to postarać się aby owoc naszej pracy był piękny i zdobił nasze być może szkaradne oblicze. Odwróćmy zatem ostrość fotografii z naszej przeszłości na przyszłość i malujmy niepowtarzalne dzieło naszego życia.
czwartek, 27 czerwca 2013
Papierowy absurd
Od ponad tygodnia rozglądałem się za kartkami A3 takimi jak w bloku technicznym. Dokładniej potrzebowałem 200sztuk do pięknego "zielnika". Przeglądając oferty sklepów wielkopodłogowych krew mnie zalewała gdy widziałem cenę bloku A3 10kartek w cenie od 3,5zł do 5,07zł. Cena A4 niższa bo i większe nań zapotrzebowanie. A3 w ryzie 250 kartek ale nie takich grubych jak bym chciał nie dostałem. Śmigając po różnych sklepach papierniczych, hurtowniach itp. dotarłem do Makro. Tam dokonałem zakupu, małej ryzy 250kartek o gramaturze 160mg/m^2(chyba taka jednostka tam jest) za54,coś zł, nie są zadowalająco sztywne, ale są lepsze niż takie zwykłe osiemdziesiątki.Resztę się sprzeda :P
wtorek, 25 czerwca 2013
Mózgopranie
Od dawien dawna nie oglądam telewizji bo już jako gimbus wiedziałem, że telewizja kłamie i manipuluje. Ostatnimi czasy głośno w mediach było na temat wycieków tajnych danych o szpiegostwie w sieci przez rządy amerykańskie. Walka anonimowych z korporacjami itp itd. Internet jest taki niebezpieczny. Dziś się o tym przekonałem. Postanowiłem sobie pobiegać, zrobiłem te 800metrów i wróciłem do domu. Pot się ze mnie lał niemiłosiernie. Jeden z moich lepszych sprintów na krótki dystans, niby chwila ale rozgrzewka 15minutowa musiała być. Do sedna zdyszany jak pies po gonitwie za zajączkiem walnąłem się na kanapie i z nudy odpaliłem cudo techniki. Trafiłem na wiadomości gdzie Pokraśko śmiesznie komentował w amerykańskim stylu sytuacje podkładających bomby w szpitalach. Całego nie widziałem ale trwało to ponad 7minut. W wiadomościach, ja rozumiem. Moim zdaniem wiadomość powinna zamknąć się w kilku zdaniach. "Imbecylu uważaj znajdziemy cię bo przez ciebie ucierpiało tyle i tyle osób, wstydź się." Może to co teraz piszę zasługuje na większy rozgłos. Ale zaczęło mnie zastanawiać dlaczego tak o tym trąbią. I EUREKA mówią wreszcie, że informacje które docierały do policji były wysłane, uwaga, mailem. Internet to doskonałe miejsce dla chowających się tchórzy i psycholi, zgoda. Komentarz dalej, niebezpieczeństwo w sieci powinno być bardziej ograniczone. Z wypowiedzi eksperta który domniemał sprawcy jedną z przyczyn była to możliwie osoba znająca się na rzeczy, która jak twierdził chciała zwrócić uwagę na słaba kontrolę w sieci. Chwila przemyślenia i już wiem z czym mamy do czynienia, otóż mamy piękny przekaz podprogowy. Skoro wszyscy są przeciw ingerencji rządu w sieć zastraszmy ludzi takimi akcjami. Pokażmy jak to jest źle, jak się znajdzie wariat gdy nie ma się odpowiednich narzędzi w państwie prawa. Pokazać przecież trzeba, że dla Twojego bezpieczeństwa będziemy monitorować każdy Twój ruch. Kolejne wiadomości i leje się woda. Dosłownie powodzianie i ich w mieszkaniach pływanie. Jak to źle jak niedobrze. Odwracanie kota ogonem. Ja się pytam dlaczego rowy melioracyjne są pozatykane. Więzienia pełne to niech pracuje jeden z drugim. Ajj zapomniałem więzień to człowiek któremu należy płacić za wykonaną pracę. Nie po to przestrzegam tego jak zwała tak zwał moim zdaniem pojebanego prawa aby taki zwyrodnialec się opierdalał na pryczy w wygodnej klimatyzowanej celi. Ja bym im wszystkim znalazł pracę a gdyby który próbował uciekać to kazałbym strzelać. Bo gdy człowiek wie co mu grozi to parę razy się zastanowi. Oczywiście świata nie da się naprawić stawiając dobro ludzkie nad każde inne bo w ten sposób będziemy ciężko pracując utrzymywać wszystkie niedojdy. A może kto wie, może to najlepsze wyjście dla kogoś komu wystarcza mała prycza i skromny zasiłek.
P.S. Czasem warto się zastanowić dlaczego jakiś temat jest nagłaśniany.
P.P.S. Pozdrawiam czytelników :)
P.S. Czasem warto się zastanowić dlaczego jakiś temat jest nagłaśniany.
P.P.S. Pozdrawiam czytelników :)
środa, 19 czerwca 2013
Jedziemy na cegły.
Męczący dzień. Wracając do domu przechodzę zawsze przez plac koło szkoły. Na tym placu dzieciaki śmigały rowerami, a raczej rowerkami. Krzyk okropny jak na moje uszy o tej porze dnia. Przekrzykiwali się gdzie się wybrać na tych rowerkach. Jedna z dziewczynek krzyknęła "na cegły!". I przypomniało mi się moje dzieciństwo. Też kiedyś z kolegami jeździłem rowerami, no rowerkami. Też mieliśmy swoje miejsca. Śmigaliśmy "na dziury" w pobliskim lesie, "na fundamenty" znajdujące się na działce, na której budowa domu nie mogła się długo zakończyć. Czy na owe cegły na innej budowie. U nas pewnie cegły oznaczały inne miejsce, ale wystarczyła nazwa uruchamiająca wspomnienia. I od razu zrobiło mi się jakoś tak i szczęśliwie, i smutno. Dzieciństwo minęło, beztroskie kręcące się kółka nie wrócą tak szybko. I tu przemyślenie, nie wrócą tak szybko bo wrócą. Może nie moje a moich dzieci. Ale najpierw praca, dom, na kocią łapę mam nadzieje, że nie przyjdzie mi żyć.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Patola
dobrych 7 lat temu byłem na piwku z kumplami. No wiadomo,
pić nie wolno na ulicach, ale jednak uległem pokusie. Niedaleko jest las
łączący wiochę z cmentarzem, niewielki ale jest. Akurat tam robili drogę, więc
rozkopane a, że godzina bliska 22 więc ciemno. Usadowiliśmy się jakieś 30 metrów od skraju
jezdni, widać nas nie było więc nikogo nie deprawowaliśmy swoimi browarami, po
poczęstunku zebraliśmy kapsle i butelki, bo się nie śmieci nigdzie pamiętajcie
i wracamy do domu. Wyszliśmy na boczną drogę w lesie słysząc krzyki jakiś
dziewczyn. Spokojnie krzyczały do nas. Ciemna noc, trzech typa w dresach po
biegach dla sportu i drące się do nas dziewoje. No co zapoznać zawsze można.
Podchodzą bliżej, coś niskie są… ja mam 182chm wzrostu to mogło mi się wydawać.
Ciemno było, twarzy za dobrze nie widziałem. Więc pytam jakoś was nie kojarzę,
jeździcie autobusem? Odpowiedziały że nie więc wniosek szybki są z gimnazjum.
No to ja już zonka łapię, bo sam stary dziad jestem przy małolatach 22 to już
liczba w porównaniu z 15 i 16 lat. No to kultura, hehe pytam same w nocy?
Ciemno jest, jesteście wstawione? Czy to nie przesada? Lekcje odrobione? I tu
się dowiedziałem, że: Szkoła jest dla debili uczyć się nie trzeba. Mają rację
szkoła jest dla imbecyli bo kto chce się czuć to będzie skwitowałem. Przecież
ktoś musi u mnie sprzątać w firmie. Jeszcze jej nie mam, ale patrząc po
dzisiejszej wybaczcie słowo gówniarzerni o takie coś się nie boję. Nale do
szesnastki dzwoni jej facet lat 24 się dowiedziałem że niecierpliwi się z
seksikiem. Aha… komentarz mój w stronę kumpla dość głośno, pamiętasz tamtą
Kasię z wózkiem co ją mijaliśmy. Na co oburzona dziewczynka, że nie mas się
czym przejmować. Seksie z gumą czy bez ona jeszcze nie zaszła i nie zajdzie… No
to gratulacje. Jej koleżanka patrząc na mnie i moje jakże bolące słowa chciała
mnie przygasić w nieco dziwny sposób… że tu i teraz może mi się oddać. Hehe,
wiem, że jestem zajebisty więc skwitowałem. Nie chcę czegoś złapać, dzięki.
Obraziły się i poszły.
Dlaczego przytoczyłem tą historię? Dziś widziałem te młode,
dziś te młode mamuśki. Obie, jedna z córeczką, druga z bliźniakami. Z tym, że
jedna z mam nie miała zębów z przodu. Świat jest okrutny a może piękny tylko
ludzie (ujowi. Głupota tak szybko się rozprzestrzenia ehh.
Czas zmarnowany a, i owszem.
Filmy oglądam bo lubię czasem
na kompie, czasem na DVD. Niezliczone ilości, miewam myśli, że powinienem zostać
krytykiem filmowym. Widziałem dużo i widzę dużo, nie jestem przeciętnym widzem,
zdaje mi się, że potrafię obserwować i wyciągać wnioski. Czy tak jest? Ale nie
o tym, marnuję czas na serialach, arrow zombiaki czy anime. Zawsze coś się dzieje, marnuję czas?
Czytam książki, taak w domu, podczas podróży
na uczelnie i powrotem w poczekalni u lekarza i na wykładach które są jasne jak
słońce a obecność musi być. Marnuję czas? Otóż nie, całe życie to dążenie do
śmierci a naszym zadaniem jest to aby sobie dany czas umilić. Nawet pisanie
tego bloga jest nijako metodą na zabicie czasu. Rodzi się pytanie, czy nie potrafiłbym
lepiej wykorzystać tego czasu? Zapewne tak. Nauka, rozmowa ze znajomymi czy
jakieś ćwiczenia dla lepszej kondycji. Kiedyś gdy mam nadzieję będę ojcem a mój
syn/ córka zapyta się mnie co robiłem będąc młodym podam kilka przykładów
odbiegających od codzienności bo i takie każdy z nas powinien mieć w swoim
życiu i powiem jeszcze „Twój ojciec nigdy się nie nudził”. Są ludzie co
narzekają na nudę, tak się nie da ja nigdy się nie nudziłem, może chorowałem a
to nie pozwalało mi na realizację swoich umiłowań. Zatem zawsze jest coś do
roboty, zawsze jest coś co pozwoli Tobie byś zmarnował swój czas na pierdoły,
pierdoły dla jednych a dla innych sposób na życie i czasem na zarabianie. Nie powinno nas interesować,
to co robią inni o ile nam to nie zagraża. Ktoś lubi grać niechaj wypala sobie
oczy przed monitorem, ktoś kocha czytać niech pozwala aby fikcja drążyła jego
umysł, ktoś ogląda seriale, pozwól mu mylić dzień z nocą. Znajdź sobie zajęcie
które pozwoli Tobie na realizację swoich zachcianek. Pisze, pozwól jeśli go nie
znasz, bo g powinno cię obchodzić innych życie. Natomiast jeśli jesteś w danej
komórce społecznej pokaż innym inne sposoby na morderstwo czasu przypomnij tej
osobie, że ma innych a sam pamiętaj o tych innych, w społeczności nie żyjesz
sam, no chyba że tak… to jesteś szczęściarzem?
piątek, 7 czerwca 2013
Nie zrób kleksa!
Ludzie każdy z nich jest nieszablonowy posiada swój
charakter który ciągle się zmienia. Może nie tak do końca diametralnie z bieli
w czerń, ale oscyluje na tej tęczy. Ostatnio zacząłem się zastanawiać czy ja
się zmieniłem. Zapewne tak ale jak? Czy warto to rozważać? Ludzie mówią, że z
kim się zadajesz takim się stajesz. Mam być pędzlem nasączonym swoim kolorem
np. zielonym i rysować własną drogę na wielkiej kartce papieru na której
spotkać można innych malarzy. Każdy z nas jest narzędziem artysty jedni malują
grube linie o ciepłych kolorach inni cienkie o zimnych, niektórych prawie nie
widać a to może właśnie oni szkicują nam pola do zamalowania. Błądząc tak po
powierzchni arkusza dnia czasem zatrzymujemy się w miejscu aby odpocząć mocząc
przy tym kartkę farbą aż do rozmoczenia, pojawiają się dziury których nie można
niczym załatać, podklejanie sztucznych wspomnień z telewizora nie jest w stanie
oddać emocji towarzyszących podczas przeplatania się kolorów. Jednak pędząc zbyt
mocno możemy czasem niechcący przekreślić kogoś kolor pozostawiając wielkiego
kleksa którego nikt już nigdy nie wywabi. Czasem jednak szkic jest niewidoczny
a łączące się na nim kolory są przyjemne dla wzroku, tworzący się nowy kolor
zapełnia kartkę dalej. Oby jej nam nie zabrakło.
Zakochańce
Dziś o miłości. Ona poprawiła mi wzrok. Ostatnie lata gdy
budziłem się rano i wychodziłem na uczelnię czy chociażby wyglądałem przez
okno, światło porannego słońca oślepiało mnie i musiałem mrużyć oczy. Tak z
zaciśniętymi powiekami mijały mi całe dnie a wieczorami zasiadałem przy
komputerze, gdzie w zaciemnionym pokoju traciłem czas na gry. Dziś jest
inaczej. Czas spędzony z J. otworzył mi oczy. I nie tylko poprawił go w sensie fizycznym czy jak to się tam zwie
biologicznym. Teraz w blasku słońca mogę podziwiać jej piękno nie mrużąc oczu,
bo chęć obcowania z nią wyciągnęła mnie z ciemnego dołu po którym kroczyłem w
kółko. Teraz nie obawiam się jasności i unoszę wysoko powieki aby cieszyć się
wszystkim co widzę. Podziwiając chmury na niebie czuję się jakbym latał a
delikatny powiew wiatru mnie tylko w tym upewnia. Gruchające gołąbki, teraz
dopiero zobaczyłem, że te dobierają się w pary. Każdego dnia jedna taka para
siada przed moim oknem i sobie grucha. Wszędzie miłość w przyrodzie. To teraz
sprowadzę tekst trochę do ziemi, bo się za słodko zrobiło. Mając osobę którą
się kocha chce się dla niej jak najwięcej zrobić, chce się ją zadowalać w każdy
możliwy sposób. Czy to pomocą w pracach, czy śniadaniem, może być do łóżka
świntuchy. Ale jeśli nie czujesz potrzeby dawania a nastawiasz się jedynie na
odbiór to zastanów się czy warto coś dać od siebie a może wtedy Twoje życie
będzie jeszcze piękniejsze. Często jest tak, że sam chciałbym dać więcej niż
jestem wstanie zaoferować. Wtedy czasem odczuwam swoją niedoskonałość. Ale nie
przejmujcie się, nikt nie jest doskonały i jeśli druga połówka was kocha to na
pewno przymknie oko na wasze mankamenty. Co nie znaczy, że macie przestać się
doskonalić. Bo jeśli każdego dnia kochacie mocniej to każdego dnia chcecie dać
więcej, a więcej nie znaczy wszystko. Czasem warto podzielić się obowiązkami.
Jedna strona cieszy się z zaoferowanej współpracy a drugiej sprawia przyjemność
bycia potrzebnym. Pozdrawiam zkaochańców a samotnym życzę lepszego jutra.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



















